czwartek, 22 grudnia 2011

BOŻE NARODZENIE

                                   Drodzy Czytelnicy!
             

    Zdrowych, wesołych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia,
łaski Bożej i wszystkiego, co najlepsze na ten niezwykły czas 

                         
                          Życzy Redakcja "Socpresski"

niedziela, 19 czerwca 2011

WYDARZENIA



                                                                                    Drodzy Czytelnicy!

W związku z końcem roku akademickiego, przerywamy naszą działalność.

Zapraszamy 
już w październiku!!


                                                                                     Redakcja Socpresski

sobota, 14 maja 2011

KULTURA


Łukasz Lewicki


Kultura wysoka i niska w literaturze



            To nie jest kolejny apokaliptyczny artykuł, straszący śmiercią czytelnictwa. Ale warto go przeczytać.

            Czym się różni kultura wysoka od niższej? Ta kwestia była wielokrotnie podejmowana na konwersatoriach na czwartym roku socjologii. Kultury wyższa jest: elitarna, niełatwa w odbiorze, wymagająca refleksji, harmonijna, przekazująca wartości. W opozycji kultury wysokiej niemal zawsze stawia się niską, utożsamianą z popularną lub masową. Wśród jej cech wymienia się: komercjalizację, pozbawienie wartości, odwołanie się do emocji, dostępność dla wszystkich. Na zajęciach usłyszałem opinię, z którą od razu się zgodziłem: Kultura wysoka i niska to kwestia percepcji społecznej - innymi słowy to, co jest uważane za elitarne lub pospolite ustalają ludzie, składający się na dane społeczeństwo. Coś podobnego usłyszałem od kogoś mi bliskiego: Szklanka nie jest ani w połowie pusta, ani połowie pełna. Ocena prawdziwego stanu rzeczy jest niemożliwa dla człowieka, ale lepiej patrzeć optymistycznie. Prawda, że można zastosować to w każdej dziedzinie życia?



            Ale wróćmy do kultury. Dzieła takie jak Iliada i Odyseja, Trylogia Sienkiewiczowska, Pan Tadeusz, Zbrodnia i kara, Chłopi czy Noce i dnie można umownie nazwać klasykami (kultura wysoka). Być może większości z nas wywołują reakcją alergiczną, bo kojarzą z lekturami, z których maglowała nas nauczycielka od języka polskiego. Ale dziś nie mając żadnego przymusu, możemy przecież po nie sięgnąć, by się trochę „ukulturalnić”. Osobiście byłem ciekawy twórczości Emile Zoli i Gustave’a Flauberta, ponieważ moja polonistka mówiła, że ich książki zawierają bardzo ponury obraz człowieka (patrz termin „naturalizm”). Ale nie mogłem przecież pójść za sugestią nauczycielki, bo straciłbym swój „obraz buntownika z wyboru” we własnych oczach…J Przeczytałem je całkiem niedawno i mogę z czystym sumieniem polecić zarówno „Germinal" Zoli, jak i „Pani Bovary” Flauberta każdemu, kto ma odwagę spojrzeć na „brzydko prawdziwą naturę” człowieka. Inną klasyczną książką, którą mogę podsunąć, jest „Imię Roży” Umberto Eco - pozycja trudna, ale ciekawa i dająca olbrzymią satysfakcję z czytania. Z całą pełnością zasługuje na naszą pełną szacunku uwagę. Dzieł klasycznych jest więcej: Tołstoj, Dostojewski, Tolkien….. i wielu innych, a wszystkie one są spragnione dotyku Waszych rąk.



            Dzisiaj popularnymi wśród młodszych (ale i nie tylko) są serie o Harrym Potterze J.K. Rowling czy o jego niezłym naśladowcy Percym Jacksonie Ricka Riodana, seria Zmierzchu Stephena Meyera i masa innych - po prostu wysyp współczesnego neoromantyzmu. Warto się chwilę zadumać nad tym wątkiem - dlaczego wampiry we współczesnej kulturze straciły tę upiorność klasycznego nosferatu? Przedstawieni sobie jak półbogowie, piękni długowieczni i niemal niezniszczalni. Wampir Edward nawet nie obawia się słońca, które każdego szanującego tradycje wampira zamieniłoby w popiół. Czy są wyrazem skrytych pragnień ludzkich o osiągnięciu wiecznego piękna oraz młodości i potęgi drapieżców? Nieco dojrzalszymi pozycjami o wampirach są powieści Anne Rice, jak Wywiad z Wampirem czy Królowa Potępionych, choć trzeba przyznać, że czytelnik może się zastanawiać podczas jej lektury, czy biseksualność wampirów ma coś wspólnego z orientacją autorki… Tak czy inaczej książki można wykorzystać do analizy umysłów pisarzy, co może być równie fascynujące, jak ich twórczość. Dalej z literatury sensacyjnej sztandarowym tworem są powieści Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci” czy „Anioły i demony” - choć budzą kontrowersje, są pełne interesujących wątków, jak konfrontacja nauki i religii, historie tajnych stowarzyszeń oraz znaczenie symboli. Kryminały to przede wszystkimi seria Millenium (np. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet) szwedzkiego pisarza… No i fantastyka polska, jak dzieła Andrzeja Sapkowskiego (Saga o Wiedźminie czy Trylogia Husycka). Ponadto godnymi uwagi są: Andrzeja Ziemiańskiego trylogia o Achai i Toy Wars, Andrzeja Pilipiuka seria o Jakubie Wędrowyczu czy Norweski dziennik oraz Jacka Piekary seria o inkwizytorze Madderdinie.

            Czy można porównywać klasyka Imię Róży do choćby Kodu Leonarda da Vinci  czy Władcę Pierścieni do Wiedźmina? Można, tylko po co? Dzielą je lata, ale bynajmniej nie jakość. Uczą bawiąc - dają nam możliwość poznania nowych historii, innych światów oraz przede wszystkim wspaniałych bohaterów, przy czym bardziej niż filmy, gimnastykują umysł. Czego więcej pragnąć od literatury? Najlepsze dzieła kultury popularnej także staną się wkrótce klasykami i znów będą w opozycji do dzieła nowych, które staną przed wyzwaniem próby czasów.

CYKL KULTUROWY

Agata Nowakowska




Zapach orientu – kuchnia z opowieści Szecherezady


Arabowie... Słysząc to słowo, każdy myśli coś innego. Jedni twardo mówią, że to terroryści, inni, że są nieokrzesani, z kolei części z nas kojarzą się tylko z kebabami albo słonecznymi plażami. Dla mnie to bogata kultura, a przede wszystkim wspaniała kuchnia. Czytając „Baśnie z tysiąca i jednej nocy” możemy również zauważyć mnogość ich zwyczajów, związanych między innymi właśnie z jedzeniem. Arabowie podobnie jak Polacy, przyjmując gości, oferują im wszystko to, co mają najlepsze. Wedle ich przysłowia, miarą szacunku gościa dla gospodarzy jest ilość spożytego jedzenia, więc jeśli nie chcemy im zrobić przykrości, powinniśmy zajadać się wszystkim, co nam zaoferują tak długo, aż naprawdę nic już nam się nie zmieści. 

arayess


            Pierwsze plemiona arabskie wędrowały w poszukiwaniu żywności. Ostatecznie osiedliły się na terenie ,,żyznego półksiężyca”. Ich kuchnia była bardzo skromna, składała się  z mleka, baraniny i daktyli. Wraz z podbojami, a tym samym kontaktem z obcymi kulturami, Arabowie przejęli wiele zwyczajów kulinarnych. Bogaciła się dieta bogatych mieszkańców, natomiast biedni nadal odżywiali się ubogo. W czasach Muhammada Arabowie przyjmowali wiele obyczajów z terenów podbitych ( z Egiptu na przykład pieczoną gęś, fasolę, bamie, z Libanu - sposób przyrządzania pomarańczy i baraniny, a z Persji ryż z warzywami, wymyślne napoje, potrawy słodko-kwaśne, czy wykwintne desery). Następne znaczące zmiany miały miejsce za panowania dynastii Abbasydów. Wtedy to pojawiły się nowe potrawy, nowe sposoby przyrządzania dań, a także nowe sposoby ich podawania. Potrawy stały się bardziej wysublimowane i finezyjne, można było skosztować dań hinduskich oraz greckich. Nie zapominano o deserach, które były przeznaczone jedynie dla bogatej części Arabów. Z czasem zwyczaje nabrały przepychu, a nawet swego rodzaju szaleństwa (np. goście pili wodę chłodzoną lodem, przyniesionym ze szczytów gór). Poważny wpływ na kuchnię arabską mieli także Turcy Osmańscy, którzy mimo, że żywili się bardzo prosto, to zaczęli rozpowszechniać i propagować kuchnię arabską na terenie całego imperium. Warto wspomnieć również o sferze związanej z przesądami i wierzeniami w sztuce kulinarnej. Powszechnie wierzy się  w moc czosnku, pełni on nawet rolę talizmanu, chroniącego przed złem. Ciekawym może się wydać, że niektórzy uważają, że jedzenie żółtych dań miało wprowadzić ludzi w śmiech, napawać ich szczęściem, zielone - zachęcić do pomyślnych decyzji, czarne natomiast przynosiły pecha.

            W kuchni arabskiej stosuje się wiele przypraw korzennych, np. kminek, kolendra, cynamon, imbir i mastyks. Powszechnie też stosuje się miętę, oregano i majeranek, a także nasiona sezamu i anyżu. Najwyżej cenioną przyprawą jest szafran, a także kurkuma, które nadają potrawom żółtą barwę. Do przyrządzania potraw używa się głównie oleju z kukurydzy, orzeszków ziemnych lub soi. Symbolem arabskich kafejek i małych sklepików jest kawa. Gotuje się ją w małym tygielku z długą rączką, cukrem i kardamonem, który nadaje jej lekki pikantno-korzenny smak. Taką kawą częstują najczęściej beduini, a odmowa wypicia potraktowana byłaby jak afront i mogłaby się dla nas źle skończyć. Ale wypicie Ghawy, bo taką nosi nazwę, i przełamanie się chlebem uczyniłoby z nas gościa klanu, a tym samym stalibyśmy się nietykalni.

baklave


Choć poszczególne kuchnie krajów arabskich różnią się między sobą, posiadają wspólne elementy, część jest nam znana, a część wyda nam się zupełną nowością. Mamy na przykład potrawę Arabi Khubz – znany u nas jako pita, która jest podstawą części z pozostałych dań: Arayessu – pita nadziewana jagnięciną z kardamonem, którą smaży się na głębokim oleju. Innymi niesamowitymi potrawami są: Jarhis – zapiekanka z rozgniecionej prażonej pszenicy, czosnku i jogurtu, czy Kaftajia – ostre, smażone kotleciki z siekaną wątróbką, pieprzem, dynią i cebulą. Jeśli natomiast zamarzyłby nam się pyszny deser, to z pewnością możemy sięgnąć po Ataif, czyli naleśniki nadziewane owczym serem, orzechami i polane syropem z daktyli, Baklave (płaty ciasta nasączone miodem i przekładane masą orzechową), lub znaną nam Halve, czyli pastę z wytłoczyn sezamowych, orzechów, rodzynek i owoców.

Arabowie są bardzo gościnni. W eleganckich domach przed zaproszeniem gości do stołu prowadzi się ich do pokoju z niskimi kanapami, gdzie zajmuje się ich miłymi pogawędkami. Służący podają misy z wodą o zapachu róży lub pomarańczy, w której goście myją ręce. Stoły są niskie i okrągłe. W czasach panowania Turków Osmańskich kobiety miały oddzielne pomieszczenia do spożywania posiłków. W czasie jedzenia pomagano sobie chlebkiem, który my nazywamy pitą. W czasie przyjęć miejsca przy stole były zajmowane według rangi gości. Ucztę rozpoczynało się słowami ,,bi-ismi Allahi” (w imię Boga), a kończy rytualnym ,,Dzięki Ci Boże”. Kolację traktowano jako główny posiłek, a jej resztki zjadano kolejnego dnia. W czasie przyjęć w dobrym tonie jest jedzenie trzema albo pięcioma palcami, ale należy je zanurzać w potrawie do wysokości pierwszych kostek. Nie należy krzyżować nóg w kostkach, lewa ręka natomiast spoczywa na kolanie lub pod ubraniem. Dużym nietaktem jest długotrwałe przypatrywanie się pozostałym biesiadnikom podczas jedzenia. Oblizanie palców jest równoznaczne z końcem uczty.

Nie można mówić o tradycjach kuchni arabskiej, nie wspominając o kodeksie żywieniowym. Koran zabrania muzułmanom spożywania: padliny (także zwierząt, które zabito z innych powodów niż potrzeba zapełnienia żołądka), krwi, wieprzowiny, zwierząt ofiarnych, a także napojów alkoholowych  i wszelkich napojów odurzających.

Mówiąc o kuchni arabskiej, można mówić o kuchni tysiąca i jednej nocy, więc nie da się tego streścić na tak niewielkiej powierzchni. Myślę, że idealnym podsumowaniem, będzie cytat, znaleziony gdzieś podczas czytania o tej kuchni:  Arabowie mówią, że dali światu jeden cud, jest nim Koran, ale my  wiemy, że dali i drugi – swoja kuchnię.

środa, 20 kwietnia 2011

WIELKANOC

                                                                               Drodzy Czytelnicy!

Najserdeczniejsze życzenia zdrowych,
radosnych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy,
smacznego jajka, mokrego dyngusa,
a także odpoczynku w rodzinnym gronie

Życzy Redakcja "Socpresski"

wtorek, 19 kwietnia 2011

WYDARZENIA

Katarzyna Panasiuk
Łukasz Lewicki
Aleksandra Rzewuska


XL DNI SPOŁECZNE



      W dniach 11 – 13 kwietnia 2011 roku w Instytucie Socjologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego odbyły się XL Dni Społeczne pod hasłem: „Socjologia w rozmiarze XL, czyli rzecz o nowych dyscyplinach socjologii”. Trzydniową konferencję zorganizowało Koło Studentów Socjologii KUL z pomocą Kuratora Koła pana dr. hab. Arkadiusza Jabłońskiego.

      Tegoroczne DS poruszały temat nowych subdyscyplin socjologii. Swoje referaty wygłaszali wybitni naukowcy z całej Polski, przedstawiciele organizacji związanych z badaniami, a także studenci. Wykłady przeplatały się z dyskusjami, w których uczestniczyli zebrani na auli.

      Pierwszego dnia konferencji ks. dr hab. Stanisław Fel, dyrektor Instytutu Socjologii, oraz dr hab. Arkadiusz Jabłoński wraz z koordynatorem DS Anną Jarszak, oficjalnie otworzyli XL Dni Społeczne, złożyli gratulacje i podziękowania organizatorom, przedstawili pokrótce tematy oraz historię Dni Społecznych. 

      Następnie Magdalena Murat, prezes KSS, poprowadziła panel „Wspomnień czar - jak socjologia na KUL kreowała się na przełomie 40 lat”, w którym uczestniczyli dawni członkowie Koła, m.in. mgr Piotr Lewandowski i mgr Tomasz Peciakowski. Opowiadali oni, jak niegdyś wyglądała organizacja Dni Społecznych, z jakimi trudnościami się spotykali i jakie sukcesy udało się im odnieść. 

     „Co nowego w socjologii?” – taki tytuł miało kolejne wystąpienie, a prelegentem był wybitny profesor Lech Zacher. Według niego, we wszelakich badaniach powinna dominować interdyscyplinarność, a monodyscyplinarności mówi stanowcze „nie”. Należy wykraczać poza dyscyplinę i dostrzec złożoność świata. Profesor Zacher zwrócił uwagę słuchaczy na kilka pojęć i cech, które są nierozerwalnie związane ze skomplikowanym, kolorowym, a nie czarno – białym światem, m.in.: zmiana (postęp, regres), ambiwalentność, nieliniowość, wielopostaciowość, niejednoznaczność, rozmycie, sieciowość, przejściowość. 

      W drugim dniu konferencji odbyły się dwa panele. Pierwszy „Co łączy muzykę, film i fotografie z socjologią?”brzmi ciekawie i bardzo wciągnął słuchaczy, ponieważ prelegenci przygotowali liczne krótkie filmiki, wystąpienia i slajdy. W tym bloku udział wzięli: mgr Izabela Frankiewicz – Olczak z Uniwersytetu Łódzkiego, która mówiła o socjologii filmu,
dr Jerzy Kaczmarek z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, ekspert w dziedzinie socjologii wizualnej, oraz dr Barbara Pabjan z Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalista od socjologii muzyki. Dr Justyna Szulich - Kałuża (KUL) posługiwała się badaniami w większości publikowanymi w specjalistycznym języku angielskim.

      Moderatorem drugiego panelu zatytułowanego „Blogerzy – gwiazdy interetu” był mgr Tomasz Sieduszewski z UMCS. W debacie uczestniczyli Paweł Lipiec – bloger, Prezes Polskiego Badania Internetu Andrzej Garapich. 

      Natomiast na zakończenie tego dnia dr Paweł Nowak z UMCS poprowadził wykład zatytułowany „Media w nowoczesnym społeczeństwie”. Wyróżnił on kilka rodzajów komunikacji medialnej, np. masowa, oficjalna, wizualna. Dr Nowak w swoim wystąpieniu zauważył, że media mówią nam, co mamy myśleć i robić, o czym myśleć, czego nie myśleć, jak myśleć i gdzie należeć. Media spełniają więc rolę IV władzy.

      Przez te dwa dni wystąpienia mieli wykładowcy. Trzeciego dnia natomiast szansę pokazania swoich przemyśleń nie tylko w dyskusji mieli również studenci. Pierwszy głos zabrał jednak dr Łukasz Rogowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Zastanawiał się, dlaczego obraz jest ważny? Obraz, czyli nie tylko to, co tworzą malarze, nie tylko zdjęcia, plakaty, ale obraz to to, co po prostu widzimy. Dr Rogowski postawił 5 pytań: Dla kogo są ważne? W jaki sposób funkcjonowały kiedyś w społeczeństwie? Kiedy stały się ważne? Dlaczego są ważne współcześnie? Dlaczego obrazy są ważne dla socjologii? Bardzo ciekawie zaprezentował też odpowiedzi na nie, z przykładami na slajdach. Prelegent poruszył też kwestię 3 wymiarów obrazów w socjologii: podmiotowy (są ważne dla społeczeństwa), metodologiczny (wykorzystywane są do badań) i interwencyjny (zmieniają życie społeczne). 

     Po tym wystąpieniu przyszła pora na studentów. Martyna Kwaśniak (II rok socjologii KUL) omówiła temat „"Rzucili singiel Beatlesów!", czyli co oferują lubelskie Empiki”. Przytoczyła historię księgarń Empik i przeanalizowała trzy znajdujące się w Lublinie pod kątem podobieństw i różnic w zakresie miejsca poszczególnych działów czy kreacji. 

     Kolejne wystąpienie miała Hanna Dębska (II rok socjologii UP w Krakowie). „Praktyczne zastosowanie zasad wywierania wpływu w reklamie. Sześć skutecznych reguł psychologicznych, którym chcąc nie chcąc podlegamy” – dość długi tytuł, ale myślę, że było to jedno z ciekawszych prezentacji. Ponieważ rzecz była o reklamie, Hania zamieściła wiele jej przykładów, omawiając wspomnianych sześć reguł: reguła wzajemności, zaangażowanie i konsekwencja, społeczny dowód słuszności, lubienie i sympatia, autorytet, niedostępność. Ich autorem jest psycholog Robert Cialdini, który zawarł je w książce „Wywieranie wpływu na ludzi”. 

     Po wszystkich prezentacjach i dyskusjach przyszła pora na zakończenie XL Dni Społecznych, które upłynęły pod hasłem: „Socjologia w rozmiarze XL, czyli rzecz o nowych dyscyplinach socjologii”. Anna Jarszak, koordynatorka DS, podziękowała za uwagę i zaprosiła wstępnie na kolejne już za rok. Muzyka, fotografia, film – to działy kultury niewątpliwie związane z nauką o społeczeństwie i obecne w życiu każdego człowieka.

Komentarz uczestnika - Łukasz Lewicki  
Dni Społeczne wydają się być prze wszystkim wielkim wydarzeniem dla ich organizatorów – zdobywają niezbędne doświadczenie w zakresie przygotowania „eventów”, wystąpień publicznych oraz zawierają korzystne znajomości z wartościowymi ludźmi. Uczestnictwo w tworzeniu takiego projektu jak Dni Społeczne daje korzystny wpis do CV. Gorzej jeżeli chodzi o odbiorców – w przypadku pasjonatów tematów prezentowanych podczas konferencji wszystko jest w porządku – oni słuchają, chłoną wiedzę a nawet biorą udział w dyskusji, wzbogacając wystąpienie. Dla laików są niczym wykład o interesującym temacie, ale złym przekazie. Studenci są na konferencjach przeważnie w ramach zajęć – by zjawiali się z własnej woli należało by zmienić wizerunek konfekcji, a w konsekwencji nastawienie studentów. Jeśli chodzi o najlepsze tematyczne konferencje, to te poruszające temat mediów i ich roli w społeczeństwie oraz analizę technik wywierania wpływu w reklamie.

Komentarz uczestnika - Aleksandra Rzewuska
Za najlepszą prelekcję uważam wystąpienie Hanny Dębskiej, studentki krakowskiego UP, na temat „ Praktyczne zastosowanie zasad wywierania wpływu w reklamie. Sześć skutecznych reguł psychologicznych, którym chcąc nie chcąc podlegamy.” Temat iście długi i mógłby sugerować nadmierne teoretyzowanie przez młodą prelegentkę. Jednak ku mojemu zaskoczeniu teoria była tak umiejętnie wpleciona w całość prezentacji pomiędzy przykuwającymi uwagę komentarzami a licznymi przykładami reklam w formie zdjęć i filmików, że audytorium okazało się niewzruszone czasem wystąpienia. Publiczność żądała więcej. Myślę, że mogę pozwolić sobie, w imieniu obecnych wtedy studentów, na słowa pozytywnej krytyki. Podsumowując: entuzjazm plus pasja równa się zaciekawiona i zaintrygowana publiczność.

środa, 6 kwietnia 2011

WYDARZENIA

Łukasz Lewicki

O rocznicy tragedii smoleńskiej słów kilka

            To stało się rok temu, a towarzyszące temu emocje - żal, rozpacz, jeszcze nie ostygły, a wzajemne oskarżanie wciąż trwa…Wiele prawd wciąż spowija mgła tajemnicy.

Smoleńsk, miasto w Rosji i stolica obwodu smoleńskiego. Leży nad Dnieprem. To tam 10 kwietnia 2010, na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj, doszło do katastrofy polskiego samolotu rządowego Tu-154 M, gdzie zginęło 96 osób, w tym prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Lech Kaczyński z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, grupa parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta, duchowni, przedstawiciele ministerstw, instytucji państwowych, organizacji kombatanckich i społecznych oraz osoby towarzyszące, stanowiące delegację polską na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, a także załoga samolotu. Uważa się, iż była to druga, pod względem liczby ofiar katastrofa w historii lotnictwa polskiego i największa w dziejach Sił Powietrznych RP. Katastrofy nie przeżył nikt z osób obecnych na pokładzie samolotu.

fot. niezalezna.pl


Pierwsze informacje o katastrofie zgromadziły tłumy ludzi przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. W ramach hołdu dla poległych składano kwiaty i wieńce, palono znicze, opuszczono do połowy flagę przed Pałacem Prezydenckim, odmawiano modlitwy. O godzinie 18:00 w wielu miastach rozpoczęły się Msze Św. w intencji ofiar katastrofy. Ogłoszono również żałobę narodową, która obowiązywała od 10 do 18 kwietnia, podczas której w przeszło 60 polskich miastach odbyły się marsze pamięci, niekiedy wiążące się z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. W pogrzebie Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii, który odbył się 18 kwietnia w Krakowie, uczestniczyło przeszło 150 tys. osób; uroczystość oglądało w telewizji ponad 13 milionów widzów. Katastrofa ta, choć tragiczna w skutkach. zainspirowała wielu ludzi do stworzenia nowych organizacji i inicjatyw społecznych.

Opinie dotyczące winnych tej katastrofy lotniczej są rozbieżne - strona rosyjska zrzuca winę na pilotów i ich brak profesjonalizmu w obliczu mgły, natomiast strona polska oskarża kontrolerów lotu i fatalny sprzęt lotniska smoleńskiego. Pomimo optymizmu po pierwszych dniach od katastrofy, kiedy wydawało się, że tragedia ociepli stosunki między Polską a Rosją te znów się pogorszyły, m.in. przez niezgodę wobec raportu MAK. Zdaniem wielu Kreml wywołał nim burzę polityczną w Polsce. Uważają oni, że w interesie rosyjskim jest osłabienie pozycji naszego kraju, jako kompetentnego w sprawach relacji ze Wschodem (Partnerstwo Wschodnie i kwestia bezpieczeństwa energetycznego) przed prezydencją w UE.

Zdanie Prymasa Józefa Kowalczyka brzmi: rocznica katastrofy smoleńskiej powinna być przeżywana poprzez uczciwą i szczerą modlitwę. Wszelkie próby upolitycznienia tego wydarzenia są zniewagą dla tragicznie zmarłych. Jest to też nie w porządku wobec ducha narodu polskiego, gdyż Polacy zawsze żywili ogromny szacunek dla śmierci. Tragedia ta miała połączyć Polaków i zbudować wzajemne porozumienie z korzyścią dla dobra wspólnego Narodu. Niestety nic nie wskazuje na to, że polityczne potyczki mają się ku końcowi. Tym bardziej, że zbliżają się wybory - możemy więc oczekiwać sporej dawki manipulacyjnych gestów ze strony polityków. Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek- Deresz w wywiadzie dla Newsweeka (nr 2/2011 z 16.01.11) zwierza się nam, iż czuje się zniesmaczony faktem dotyczącym wysiłków polityków Prawa i Sprawiedliwości, by sprawiać wrażenie, że pod Smoleńskiem zginął tylko prezydent Lech Kaczyński. Zauważa, że Smoleńsk nie tylko nie łączy, ale wręcz dzieli Polaków. Nawet tzw. rodziny Smoleńskie (tj. dotknięte tragedią) są podzielone. Pierwszy obóz stanowią rodziny PIS-owskie, których „liderkami” są wdowy po Januszu Kochanowskim i Przemysławie Gosiewskim - które czynią „tragedię instrumentem politycznym”. Druga grupa jest neutralna - jak rodzina Ministra Szczygły czy posła Putry, a trzecia nazywa samą siebie zdroworozsądkową - niezależną od świata polityki. Do tej ostatniej deklaruje swoją przynależność pan Paweł Deresz.

Na sytuację bynajmniej nie rzucają światła też rozmaite teorie spiskowe, w jakich przodują takie portale, jak http://smolensk-2010.pl. Wszystkie o podobnym profilu: od „zamachu”, poprzez to, że stały za tym „rosyjskie służby specjalne, które chcą zniszczyć Polskę” albo „zmowa polityków PO z WSI”, po jeszcze bardziej absurdalne. Przesada to bardzo mało powiedziane, brakuje tylko mistyków, głoszących, że za tragedię Smoleńską jest odpowiedzialny szatan we własnej osobie. Cóż, na pewno ma powody do dumy - w końcu Smoleńsk stał się polską kością niezgody.


Warto wspomnieć o filmie dokumentalnym „Mgła”, próbującym przedstawić wydarzenia z katastrofy smoleńskiej. Film został zrealizowany przez Joannę Lichocką i Marię Dłużewską. Jest to przedstawienie wersji zdarzeń z perspektywy pracowników Kancelarii Prezydenta. Opowiadają m.in. o atmosferze wokół lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego na uroczystości do Katynia, o tym, w jaki sposób dowiedzieli się o katastrofie, co czuli obserwując tłumy żegnające ofiary przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, o wydarzeniach, jakie miały miejsce podczas pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu.  W filmie występują Andrzej Duda, Adam Kwiatkowski, Jakub Opara, Jacek Sasin, Marcin Wierzchowski i Paweł Zołoteńki.

I na koniec pytanie: Jaka będzie rocznica? Taka, jaką by chcieli widzieć prymas Józef Kowalczyk czy Paweł Deresz? Czy będzie to wydarzenie ku czci wyidealizowaniu jednej z postaci? Pewne jest tylko to, że w obliczu śmierci wszystkie ofiary smoleńskie powinny być traktowane równo, oraz ból i tęsknota rodzin smoleńskich za bliskimi nie znikną nigdy.

KAMPANIE SPOŁECZNE

Katarzyna Panasiuk

O co chodzi z OFE?


            Otwarty fundusz emerytalny (inne nazwy: fundusz emerytalny, OFE, drugi filar) jest częścią systemu emerytalnego, z którego w przyszłości będzie wypłacana emerytura. Do otwartego funduszu emerytalnego co miesiąc ZUS przekazuje część składki na ubezpieczenie społeczne, którą do ZUS odprowadza pracodawca. Pieniądze do OFE wpłaca wyłącznie ZUS. Klient nie może nic wpłacić sam.



            W Polsce system emerytalny oparty jest na trzech sposobach (filarach) gromadzenia środków na przyszłą emeryturę:

- I filar to ZUS (jest obowiązkowy). ZUS jest tylko jeden - nie masz wpływu na jego wybór.

- II filar to otwarty fundusz emerytalny OFE (jest obowiązkowy) dla osób urodzonych po
  31.12.1968r. MUSISZ go wybrać.

- III filar (jest nieobowiązkowy) są to wszystkie inne metody odkładania kapitału na

  emeryturę.

            Rząd pracował nad wprowadzeniem zmian do mechanizmu OFE. 08.03.2011 przyjął projekt tych zmian w systemie emerytalnym. Planowany termin wejścia w życie nowelizacji ustawy to 1 maja bieżącego roku.

            Jak poinformował Premier Donald Tusk, do OFE będzie trafiało 2,3% składki, zaś pozostała część zostanie przekazana na subkonta w ZUS. Z czasem, coraz większa część pieniędzy, będzie trafiała do funduszy (docelowo w 2017 roku ma wynosić 3,5%). Zmiany te pozwolą do 2020 roku obniżyć dług publiczny o około 190 miliardów złotych.

            Obecnie fundusze oczekują na wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który zadecyduje, czy będą mogły inwestować składki przyszłych emerytów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Według premiera, jeśli wyrok będzie korzystny (co jest bardzo prawdopodobne), zmniejszenie składki przekazywanej do OFE zmniejszy ryzyko hazardu. Część składki będzie bezpieczna na subkontach w ZUS, zaś pozostałe pieniądze będą intensywnie inwestowane.
           
           Ja zupełnie nie wiem, na czym polega ten system, a kiedy zostaną wprowadzone zmiany, tym bardziej będzie to dla mnie „czarna magia”. Dotychczas, by wyjaśnić pomysł rządu, powstała strona „Zapytaj o OFE”, administrowana przez Platformę Obywatelską. Tutaj internauci mogą zadawać pytania, m.in. ministrowi Michałowi Boniemu. 


            Dodatkowo Ministerstwo Sprawiedliwości zorganizowało kampanię gospodarczą „O co chodzi z OFE?”, gdzie główny bohater Janek, chciałby lepiej zrozumieć, w jaki sposób funkcjonuje system emerytalny, co ma się w nim zmienić i dlaczego. Spot przybiera formę wykresu, żeby w prosty sposób przedstawić rzecz do tej pory (przynajmniej dla mnie) skomplikowaną.

            Kampania prowadzona jest w Internecie, a filmik można obejrzeć na stronie:
http://www.youtube.com/MinisterstwoFinansow#p/a/u/0/b9GhlNvXzIk
.

            W kampanię "O co chodzi z OFE?" ma włączyć się aktywnie minister finansów Jacek Rostowski. Akcja, w założeniu, ma poprawić komunikację między ministerstwem a społeczeństwem.

niedziela, 3 kwietnia 2011

CYKL KULTUROWY

Ewelina Kruczek


Jamajka


            Jamajka jest teraz trendy, tak samo jak kultura reggae. Wszystko za sprawą owianego sławą programu „Mam talent”. To dzięki występującym tam dwojgu młodych ludzi Polska nagle oszalała na punkcie tego kraju i muzyki się z niej wywodzącej. Występ Uli Afro Fryc i Kamila Bednarka rozpoczął lawinę popularności. Młode pokolenie ruszyło na kursy dancehallu oraz po płytę zespołu Star Guard Muffin „Szanuj”, gdzie głównym wokalistą jest Kamil. Ich debiutancki krążek zajmuje szczyty list sprzedaży w Polsce. 



            Korzystając z okazji pragnę pokrótce pokazać kraj, gdzie się wszystko zaczęło.  A tak na marginesie zapytam: co ma wspólnego Lublin i Jamajka? Z autopsji wiem, że nie wszyscy znają odpowiedź. Otóż Lublin jest jednym z zagłębi muzyki reggae w Polsce, ale nie o tym będzie ten artykuł. Zakończę ten wątek przysłowiem: „Cudze chwalicie, swego nie znacie” i odeślę do internetu, gdzie znajdziecie więcej informacji, np. o Juniorze Stresie.
            Wracając do tematu, jak donosi mi portal Interia.pl, Jamajka jest najlepsza na urlop w środku zimy. Oferuje nie tylko kąpiel w turkusowym morzu i piękno dzikich krajobrazów, ale kusi też swoją jakże bogatą kulturą.
           
            Jamajka to wyspiarskie państwo w Ameryce Środkowej, leży na Morzu Karaibskim w archipelagu Wielkich Antyli. Jej stolicą jest Kingston. Zajmuje 11 tys. km2 i jest krajem dość gęsto zaludnionym – na 1 km2 przypada średnio 240 osób.

            Państwo utrzymuje się głównie z turystyki. Jamajkę odwiedza co roku ponad milion turystów. Zostawiają na wyspie ok. 870 mln dolarów rocznie. Jamajka została wykreowana na oazę spokoju i dobrobytu, a tak naprawdę ukrywa się panującą przemoc i nędzę. Przedmieścia Kingston opanowała bieda, przestępczość, narkotyki, prostytucja i analfabetyzm. I jest to drugie, mniej radosne oblicze wyspy. Ja postaram się ukazać wyspę pod kątem bardzo zróżnicowanej kultury, ze szczególnym uwzględnieniem człowieka, który ją wytwarza.

            Kultura Jamajki była pod głębokim wpływem społeczności, które w różnych okresach kolonizowały wyspę. Mieszają się tam tradycje o afrykańskim, europejskim, arabskim, wschodnioindyjskim, chińskim i wschodnio-śródziemnomorskim rodowodzie. Najmocniejsze piętno, zarówno jeśli chodzi o język, jak i obyczaje, wywarła 300-letnia okupacja brytyjska.

            Jamajczycy cenią sobie dobre wychowanie. Młodsze pokolenie ma szacunek do starszego. Dzieci słuchają się rodziców. Mężczyźni przepuszczają kobiety w drzwiach i wyręczają je w ciężkich fizycznych pracach. Kobiety natomiast usługują mężczyznom w domu, a w bardziej tradycyjnych społecznościach, oddają dorosłym mężczyznom i gościom lepsze porcje posiłków.

            W jednym domu mieszkają całe pokolenia: babcia, matka i jej dzieci z bieżącego i wcześniejszych związków. Ojciec może mieszkać z nimi na stałe lub osobno, może też czasem ich odwiedzać.

            Związki rodzinne są na Jamajce bardzo ważne. Wychowywanie dzieci wśród biedniejszej części populacji wspierane jest często przez kilka domostw.

            Są dwa wzory małżeństw: legalne związki monogamiczne w stylu zachodnim i związki partnerskie. Wybór małżonka jest dowolny, ale w tradycyjnych społecznościach aprobata rodziców i bliskich krewnych jest bardzo ważna.
            Wśród Jamajczyków pochodzenia chińskiego i indyjskiego dominują związki monogamiczne. Wśród Jamajczyków pochodzenia afrykańskiego typ związku zależy najczęściej od statusu socjoekonomicznego (biedni mieszkańcy terenów wiejskich rzadko wchodzą w legalne związki małżeńskie).


            Mieszkańcy Jamajki, tradycyjnie bardzo religijni, obchodzą wiele świąt chrześcijańskich. Bożemu Narodzeniu towarzyszą zarówno nabożeństwa, całonocne modlitwy i kolędowanie, jak i ceremonie palenia świec czy koncerty.

            Podczas tych uroczystości odbywa się też festiwal Jonkonnu o charakterze świeckim, wymyślony przez plantatorów dla niewolników, którzy tego dnia mieli wolne. Tancerze Jonkonnu noszą kostiumy przedstawiające krowę, konia, diabła czy wojowników lub postać znaną jako Pitchy-Patchy. W Pitchy-Patchy wciela się najbardziej atletyczny członek trupy. Jego kostium wykonany jest z pasów kolorowego jaskrawego płótna oraz liści. Diabeł z kolei ma widły, a także u boku dzwonek (taki sam, jak noszą przy szyi krowy). Jego kostium jest czarny. Inny mężczyzna występuje w roli brzuchatej kobiety. Wojownik Jonkonnu nosi pokryte folią tekturowe serce, pasma korali oraz drewniany miecz pomalowany srebrną farbą. Oprócz obowiązkowej dla wszystkich tancerzy maski, wojownik posiada nakrycie głowy w kształcie stożka, z piórem lub pękami piór na czubku, ozdobione lustrami, wycinkami i starymi fotografiami prasowymi. Dziki Indianin ma podobny kostium, z tym wyjątkiem, że dzierży długą trzcinę i kuszę.

            Tradycyjnym daniem świątecznym jest szynka. Za czasów niewoli wędzono ją nad ogniem w dużych koszach zwanych kreng-kreng. Mięso intensywnie przyprawiano pimento. Jako składnik specjalnego świątecznego napoju wykorzystywano szczaw. Pani domu powinna również przygotować specjalny świąteczny pudding, w skład którego wchodzą m.in. owoce zanurzone (wiele tygodni przed Bożym Narodzeniem) w winie lub rumie.

            Luksusowe hotele, których jest bardzo dużo na wyspie, mają w swojej ofercie centra rekreacyjne z kortami i basenami oraz sklepy i restauracje. Atrakcjami są wycieczki do Kingston lub po okolicy. Organizatorzy kuszą także przejażdżkami konnymi wzdłuż malowniczej plaży, podczas której można galopować w turkusowej wodzie! Ambitniejszym turystom polecają wspinaczkę w górę wodospadu.

            Każdy, kto przyjedzie na Jamajkę, musi przynajmniej raz wybrać się do klubu, by potańczyć przy dźwiękach reggae, o którym wspominałam. Do wyboru mamy zarówno muzyczne kluby (klimatyzowane), jak i zaaranżowane na świeżym powietrzu. 

            Turyści odwiedzający piękną karaibską wyspę przyjeżdżają tu nie tylko dla słońca i relaksu, ale również po to, by zobaczyć ojczyznę Boba Marleya, kultowego muzyka reggae. Artysta urodził się i został pochowany właśnie tutaj. Jako pierwsza osoba w historii Jamajki, Marley nie został pochowany w ziemi (jego ciało skremowano). Powód? Jamajczycy uważali, że artysta… zawsze bujał w obłokach. Jedną z obowiązkowych wycieczek jest więc oczywiście słynne mauzoleum Boba Marleya, w którym znajduje się urna z prochami muzyka. Przy okazji warto odwiedzić niewielki domek, w którym Bob urodził się i wychował.

            Na Jamajkę warto polecieć nie tylko dla skąpanych w słońcu plaż i dla poznania korzeni  reggae. Atrakcji z pewnością nie zabraknie również dla amatorów górskich widoków i tropikalnej fauny i flory. Mieszkańcy polecają, by odwiedzić Ogrody Botaniczne Hope w Kingston, a pasjonatom sztuki - zbiory Muzeum Narodowego oraz stołeczną katedrę St. James.

            W kilku słowach tego artykułu nie da się opisać całego bogactwa wyspy. Przewodnik, z którego korzystałam ma ponad 350 stron, więc to jest streszczenie najważniejszych wątków.

PRZYSZŁOŚĆ

Dorota Fijałkowska


Nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości?

         Sylwestrowa noc to już tylko piękne wspomnienie wydarzenia, które miało miejsce tak dawno, że mało, kto w ogóle go pamięta. Jak głosi stary zwyczaj z nowym rokiem należy podjąć postanowienia, które czasem mogą być niewyobrażalnie banalne, a czasem naprawdę odzwierciedlają ambicje określonej osoby.
 
         Postanowienia dotyczą zazwyczaj rzucenia palenia, zrzucenia kilu kilogramów, nauki języka (najczęściej angielskiego), zmiany stylu życia na zdrowszy czy realizacji określonych planów zawodowych (awansu). Opinie psychologów jednoznacznie wskazują, że tak naprawdę znaczna większość tych postanowień nie będzie zrealizowana z jednego prostego powodu: są one zbyt rozległe, niesprecyzowane, często podejmowane pod wpływem innych (przecież wszyscy tak robią, więc i ja powinienem). Czy w takiej sytuacji podejmowanie takich postanowień ma jakiś sens? Czy raczej trzeba żyć dniem dzisiejszym, nie martwiąc się tym, co będzie jutro, chwytać każdy dzień i każdą chwilę, jaką przyniesie nam los? Czy raczej powinniśmy myśleć w kontekście przyszłościowym?



      Pierwszy stycznia to moment przełomowy, przynajmniej w odniesieniu do roku, który się skończył, ale odnosi się on wyłącznie do daty i ma on znaczenie symboliczne. Naprawdę nic się nie zmienia, jest tak samo jak przedtem, my jesteśmy tacy sami jak kilka godzin wcześniej. Aby określić moment przełomowy w roku, wielu z nas wybiera dzień, w którym miało miejsce coś ważnego w naszym życiu lub nie miało i jest to zupełnie inna data, mniej lub bardziej odległa od pierwszego dnia roku. Dla jednych są to urodziny, które skłaniają ich do przemyśleń i podejmowania postanowień, początek wakacji, walentynki czy wigilia, kiedy panuje wyjątkowa, uroczysta atmosfera. Większość jednak nie zastanawia się nad takim dniem, ponieważ zwyczajnie go nie ma, nie potrzebuje, a do zmiany czegoś w swoim życiu lub przemyślenia pewnych kwestii odpowiedni jest każdy moment, jeśli tylko wydaje nam się, że należy to zrobić. 
 
      Wielu ludzi wychodzi z założenia, że od jutra mogą zacząć wszystko od nowa, ponieważ „jutro” przynosi im niczym nie ograniczone możliwości. Optują oni za jednoznacznym rozdzieleniem przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Uważają, że można wyznaczyć wyraźną granicę pomiędzy nimi. Oczywiście przyszłość w porównaniu z przeszłością niesie ze sobą większe prawdopodobieństwo wydarzenia się czegoś zupełnie nieoczekiwanego, co w żadnym razie nie zależy od nas, np.: wypadki czy katastrofy różnego rodzaju, ale abstrahując od takich okoliczności, te wymiary czasowe są ze sobą powiązane dosyć ściśle. Decyzje, które podejmujemy dziś, mają swoje konsekwencje jutro, a decyzje, które podjęliśmy wczoraj, są widoczne dziś. Nie mówię tu o trywialnych sytuacjach wyboru, co zjeść na śniadanie, ale raczej o decyzjach, które mogą rzutować na naszą karierę zawodową, czy też wybory emocjonalne, jakie podejmujemy, dotyczące spraw osobistych. 

     Wiele osób może się nie zgodzić z moją tezą. Oczywiście mają do tego prawo, ale warto się zastanowić, czy jej całkowita negacja jest do końca uzasadniona. Co możemy uzyskać zaprzeczając powyższe stwierdzenie? Jedynie złudne poczucie wolności, które nie trwa długo. Nasza przeszłość ma znaczący wpływ na to, jacy jesteśmy, czy tego chcemy czy nie. Teoretycznie powinniśmy wiedzieć chociażby to, jakich błędów nie powinniśmy powielać. W praktyce to wygląda trochę inaczej, ale to już nasz wybór, jeśli decydujemy się zrobić coś, co, jak doskonale wiemy, dobrze się dla nas nie skończy. Diametralnej zmiany swojego życia może dokonać osoba cechująca się ogromną odwagą, świadoma ryzyka, jakie podejmuje. 
 
Można oczywiście czekać na to, co przyniesie jutro lub zdać się na innych, którzy podejmą za nas najważniejsze decyzje, przyjąć postawę pasywną wobec życia, ale czy takie rozwiązanie jest właściwe? Baumanowski włóczęga wydaje się być odpowiednim określeniem takiej postawy - człowieka, który żyje chwilą, zmienia ciągle miejsca i nigdzie nie pozostaje długo, człowieka, który czasem może się pogubić w otaczającym go świecie i jedyne, czego pragnie, to ucieczka od niego. Właściwie można polubić takie życie, w którym nie kierujemy się wyrachowaniem i ciągłą kalkulacją, mającą na celu osiąganie konkretnych korzyści, gdzie zdajemy się na przeznaczenie i nie rościmy sobie żadnych oczekiwań odnośnie tego, co może nas spotkać. Tylko czy taka ucieczka może stać się naszym życiem, czy pozostanie nadal tylko i wyłącznie ucieczką? Ucieczką przed przyszłością, obawą jutra, ucieczką przed podejmowaniem decyzji, odpowiedzialnością?

Wiara w to, że jutro można wszystkiego dokonać jest złudna, ale zawsze pozostaje nam próba podjęcia wyzwania stawianego nam przez przyszłość i zmierzenia się z tym, czego się obawiamy i, mam nadzieję, zwycięstwa w tym starciu.