niedziela, 3 kwietnia 2011

PRZYSZŁOŚĆ

Dorota Fijałkowska


Nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości?

         Sylwestrowa noc to już tylko piękne wspomnienie wydarzenia, które miało miejsce tak dawno, że mało, kto w ogóle go pamięta. Jak głosi stary zwyczaj z nowym rokiem należy podjąć postanowienia, które czasem mogą być niewyobrażalnie banalne, a czasem naprawdę odzwierciedlają ambicje określonej osoby.
 
         Postanowienia dotyczą zazwyczaj rzucenia palenia, zrzucenia kilu kilogramów, nauki języka (najczęściej angielskiego), zmiany stylu życia na zdrowszy czy realizacji określonych planów zawodowych (awansu). Opinie psychologów jednoznacznie wskazują, że tak naprawdę znaczna większość tych postanowień nie będzie zrealizowana z jednego prostego powodu: są one zbyt rozległe, niesprecyzowane, często podejmowane pod wpływem innych (przecież wszyscy tak robią, więc i ja powinienem). Czy w takiej sytuacji podejmowanie takich postanowień ma jakiś sens? Czy raczej trzeba żyć dniem dzisiejszym, nie martwiąc się tym, co będzie jutro, chwytać każdy dzień i każdą chwilę, jaką przyniesie nam los? Czy raczej powinniśmy myśleć w kontekście przyszłościowym?



      Pierwszy stycznia to moment przełomowy, przynajmniej w odniesieniu do roku, który się skończył, ale odnosi się on wyłącznie do daty i ma on znaczenie symboliczne. Naprawdę nic się nie zmienia, jest tak samo jak przedtem, my jesteśmy tacy sami jak kilka godzin wcześniej. Aby określić moment przełomowy w roku, wielu z nas wybiera dzień, w którym miało miejsce coś ważnego w naszym życiu lub nie miało i jest to zupełnie inna data, mniej lub bardziej odległa od pierwszego dnia roku. Dla jednych są to urodziny, które skłaniają ich do przemyśleń i podejmowania postanowień, początek wakacji, walentynki czy wigilia, kiedy panuje wyjątkowa, uroczysta atmosfera. Większość jednak nie zastanawia się nad takim dniem, ponieważ zwyczajnie go nie ma, nie potrzebuje, a do zmiany czegoś w swoim życiu lub przemyślenia pewnych kwestii odpowiedni jest każdy moment, jeśli tylko wydaje nam się, że należy to zrobić. 
 
      Wielu ludzi wychodzi z założenia, że od jutra mogą zacząć wszystko od nowa, ponieważ „jutro” przynosi im niczym nie ograniczone możliwości. Optują oni za jednoznacznym rozdzieleniem przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Uważają, że można wyznaczyć wyraźną granicę pomiędzy nimi. Oczywiście przyszłość w porównaniu z przeszłością niesie ze sobą większe prawdopodobieństwo wydarzenia się czegoś zupełnie nieoczekiwanego, co w żadnym razie nie zależy od nas, np.: wypadki czy katastrofy różnego rodzaju, ale abstrahując od takich okoliczności, te wymiary czasowe są ze sobą powiązane dosyć ściśle. Decyzje, które podejmujemy dziś, mają swoje konsekwencje jutro, a decyzje, które podjęliśmy wczoraj, są widoczne dziś. Nie mówię tu o trywialnych sytuacjach wyboru, co zjeść na śniadanie, ale raczej o decyzjach, które mogą rzutować na naszą karierę zawodową, czy też wybory emocjonalne, jakie podejmujemy, dotyczące spraw osobistych. 

     Wiele osób może się nie zgodzić z moją tezą. Oczywiście mają do tego prawo, ale warto się zastanowić, czy jej całkowita negacja jest do końca uzasadniona. Co możemy uzyskać zaprzeczając powyższe stwierdzenie? Jedynie złudne poczucie wolności, które nie trwa długo. Nasza przeszłość ma znaczący wpływ na to, jacy jesteśmy, czy tego chcemy czy nie. Teoretycznie powinniśmy wiedzieć chociażby to, jakich błędów nie powinniśmy powielać. W praktyce to wygląda trochę inaczej, ale to już nasz wybór, jeśli decydujemy się zrobić coś, co, jak doskonale wiemy, dobrze się dla nas nie skończy. Diametralnej zmiany swojego życia może dokonać osoba cechująca się ogromną odwagą, świadoma ryzyka, jakie podejmuje. 
 
Można oczywiście czekać na to, co przyniesie jutro lub zdać się na innych, którzy podejmą za nas najważniejsze decyzje, przyjąć postawę pasywną wobec życia, ale czy takie rozwiązanie jest właściwe? Baumanowski włóczęga wydaje się być odpowiednim określeniem takiej postawy - człowieka, który żyje chwilą, zmienia ciągle miejsca i nigdzie nie pozostaje długo, człowieka, który czasem może się pogubić w otaczającym go świecie i jedyne, czego pragnie, to ucieczka od niego. Właściwie można polubić takie życie, w którym nie kierujemy się wyrachowaniem i ciągłą kalkulacją, mającą na celu osiąganie konkretnych korzyści, gdzie zdajemy się na przeznaczenie i nie rościmy sobie żadnych oczekiwań odnośnie tego, co może nas spotkać. Tylko czy taka ucieczka może stać się naszym życiem, czy pozostanie nadal tylko i wyłącznie ucieczką? Ucieczką przed przyszłością, obawą jutra, ucieczką przed podejmowaniem decyzji, odpowiedzialnością?

Wiara w to, że jutro można wszystkiego dokonać jest złudna, ale zawsze pozostaje nam próba podjęcia wyzwania stawianego nam przez przyszłość i zmierzenia się z tym, czego się obawiamy i, mam nadzieję, zwycięstwa w tym starciu.